W. Bartoszewicz, Buda na Powiślu
W. Bartoszewicz, Buda na Powiślu, Warszawa 1983, s. 224–225
Cały ten egzotyczny tłum, odziany w długie, czarne chałaty, w czarne jarmułki, w peruki przekrzywiające się przy bardziej ożywionych dyskusjach, dodawał cichemu polskiemu miasteczku malowniczości i swojskiego charakteru. W piątkowe wieczory Rynek i ulice wyludniły się i cichły. Rozpoczynał się szabas. Okna domków, tonących w gęstniejącym mroku, rozświetlały się mdłym światłem świec–szabasówek i widać było przez nie zebrane przy stołach rodziny spożywające rytualne dania.