Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Teatr NN

Z. Haupt, Lutnia, albo przewodnik po Żółkwi i jej pamiątkach

Z. Haupt, Lutnia, albo przewodnik po Żółkwi i jej pamiątkach, [w:] tegoż, Szpica: opowiadania, warianty, szkice, Paryż 1989, s. 25-26

Z. Haupt, Lutnia, albo przewodnik po Żółkwi i jej pamiątkach

Leży [Żółkiew – przyp. red.] u stóp Roztocza, wzgórz, garbów zielonych od dębów, buków, grabiny, modrzewi. [...] Przepływa przez nią rzeczułka, która nazywa się po prostu Świnia. Pytałem ojca, dlaczego Świnią? “Widzisz”, powiedział mi ojciec, “ludzie tak zawsze nazwą wodę, jak im będzie robić szkody”. Bo to niepozorna woda płynąca głębokim rowem, zarosłym zielenią łopuchów, wikliną, mętna od mułu, przeciekająca leniwie pod mostami, chłodna i spokojna, ciurkająca sobie sobie, zamieniała się przed wiosną, na krótko zresztą, w pełną furii rozjuszoną lochę, wściekłą samurę. [...] O wiośnie Świnia szalała i ryła od nowa.  

Mówiło się o Żółkwi, że jest jak Carccassonne, bo miasto otaczają jeszcze mury i wały i wjeżdża się do niego bramami. Glińską, z klasycznymi hełmami, szyszakami wieńczącymi tympanon i pordzewiałym łańcuhcem brony czy zwodzonego mostu. Zwierzyniecką, z kratami tiurmy nad jej sklepieniem, a na wały miejskie rzucają swój cień drzewa i biegnie ich koroną deptak do spacerów. Rynek z podcieniami, kamienicą, u której w niszy rudy lew położył łapę na Ewangelii, tu rezydował kiedyś poseł Wenecji. Zamek, cerkwie, klasztory Dominikanów i Bazylianów, ażeby było tak, jak nam to opisał Książę Biskup Warmiński “... bram cztery ułomki, dziewięć klasztorów i gdzieniegdzie domki”. Owe “domki”ciągnęły się już poza murami, wzdłuż ulicy Lwowskiej, którą w uznaniu zasług burmistrza Muszkieta przemianowano na Ulicę Doktora Muszkieta. [...]

Fara, olbrzymia, renesansowa, założona na krzyżu, z kopułą wysoko w górze i wieżą-dzwonnicą stanowiącą basztę  w murach miejskich, obmywająca swe stopy w Świni. We Farze nagrobki, płyty sławiące pochowanych w sklepiszczach pod posadzką Daniłowiczów, Herbutów, Strusiów, Sobieskich z czerwonego jak zaschła krew marmuru wysokie pomniki w murze Żółkiewskich, ojca i syna, Żółkiewskiej z Herbutów Reginy, i synowej, i u mężów Żółkiewskich należne im, wyślizgane w czytankach szkolnych: DULCE ET DECORUM EST PRO PATRIA MORI [...].

W nawie bocznej, po stronie Lekcji wisi olbrzymie płótno Altamontowego, ale to rozmiarów tak ogromnych, że zwisa u dołu fałdą jak żagiel galeony w czasie ciszy morskiej. A na nim Ultor pod Wiedniem. A z drugiej strony, po stronie Ewangelii, bliźniaczy tegoż Altamontego obraz ukazujący Bitwę pod Parkanami.

No to kiedy tak już po baedekerowskiemu jesteśmy pedantyczni, to przypomnijmy, że w tejże Farze żółkiewskiej wisi obraz, wyobrażenie jeszcze jednej bitwy. A że lubowali się wtedy w łacińskich inskrypcjach i zapatrywali nimi obrazy tekstem, jak w amerykańskich komiksach, to i na nim u góry jest taka sentencja, którą sobie odcyfrujemy: DEXTERA DOMINI FECIT VIRTUTEM. Na obrazie bitwa. Konie, nie rozbrykane, ale jak kazał to malować Ucello, zastygłe w hieratycznym skoku, kwadraty i prostokąty i czworoboki zbrojnych, pancernych ludzi, nad nimi las kopii i lanc proporce i znaki. Namioty wojenne. Chmury dymów. [...]  

s. 29

Budowali ją [Żółkiew – przyp. red.] Włosi. Cudowną tu renesansową synagogę Batista di Quadro di Lugano, ten i co w Ostrogu stawiał. Stara bożnicę z jej zwieńczeniami fasad, przyporami, muszlami z kamienia, gzymsowaniami, akroteriami attyki, murem który był złoty od starości, ze sklepieniami, kasetonami, lunetami wnętrza. A Zamek, jak ten Gucciego w Baranowie, założony na prostokącie, z czterema kolosalnymi wieżami po rogach. Jak z jednej wojny wypali się skrzydło, to w drugim coś się gnieździ. Jest tak przestronne, że pomieści i sąd grodzki i Urząd Powiatowy Dróg i Robót Wodnych i Kataster i Gimnazjum. Potem przychodzi nowa wojna, wypali to skrzydło, to powoli, z namysłem zabierają się do  odbudowania drugiego.

s. 33

Miasto od wieków pobierało drogowe myto, stąd więc u jego wylotów rogatki. Szlaban rogatki dzierżawiła rodzina żydowska i jego drąg był opuszczany na noc w poprzek jezdni i zamykany na kłódkę. Ale w pośrodku miał zawieszoną latarnię, kopcił w niej naftowy knot i przestrzegał rwące się w samochodzie dziesiątki koni mechanicznych w nocy, na głównej magistrali Warszawa – Lwów. Trzeba było długo po nocy dobijać się do żydowskiej chałupy i wreszcie, trzęsąc się w chłodzie nocnym i opatulając chustką  wychodziła Żydówka, by otworzyć kłódkę i otworzyć ów szlaban.

 

 

Mapa

Polecane

Zdjęcia

Słowa kluczowe