Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Teatr NN

Znak z nieba

Y. Eliach, „Opowieści chasydów czasu Holokaustu”, Kraków 2014. „Znak z nieba”, na podstawie wywiadu Sharon Perris z Elaine Seidenfeld, kwiecień 1978 roku.

Chust, synagoga
Chust, synagoga (Autor: Zagreba, Viktor)

W czasie lata 1944 roku piekło obozu w Auschwitz sięgało zenitu. Dr Josef Mengele, ów elegancki „Anioł Śmierci”, z uśmiechem na twarzy kierował setki tysięcy nowo przybyłych węgierskich Żydów do swego ulubionego komanda zwanego Himmel Kommando (Komando Niebios), tj. do krematoriów, miejsca, z którego nikt nie wracał.

Tego lata kominy dymiły dzień i noc; nad obozem nieustannie wisiała nisko ścieląca się mgła, napełniając powietrze smrodem palonych ludzkich ciał.

Pomiędzy nowo przybyłymi ofiarami była Elaine Seidenfeld z Chust. Rzeczywistość obozu Auschwitz zaczęła poznawać już na ogromnej rampie, gdzie siłą została oddzielona od męża i wszystkich członków swej rodziny płci męskiej wiezionych w transporcie z Chust.

Pierwszej nocy w obozie, na szczycie trzypiętrowej pryczy, ściśnięta niczym sardynka pomiędzy dwunastoma młodymi kobietami, Elaine wstąpiła w piekło Auschwitz. Weteranki lagru C nie oszczędziły jej niczego. Opowiedziały jej o przerażającej rzeczywistości Auschwitz.

-Dziś to są oni, jutro to będziemy my – powiedziała jakaś wychudzona dziewczyna z Polski, wyciągając kościsty palec w kierunku rozjarzonego nieba.

-Ja nie - zaprzeczyła wystraszona Elaine. – Ja przeżyję, ja chcę żyć i odnaleźć mego męża.

-Jesteś tu nowa – odpowiedziała owa dziewczyna z Polski. – Kiedyś, dawno temu, my wszystkie chciałyśmy żyć, ale to beznadziejne pragnienia.

-Ja chcę żyć – tłumaczyła dziewczętom Elaine. – Muszę żyć, muszę odnaleźć męża.

Nikt nie odpowiedział na te tłumaczenia. Gdzieś w oddali ktoś wrzeszczał, a potem na nowo zaległa cisza. Tylko Elaine nadal szeptała:

-Ja chcę żyć, ja chcę żyć.

Od maja do sierpnia Elaine przeszła przez liczne selekcje. Niekiedy urządzano je dwukrotnie w ciągu dnia, na porannym Zeilappell i na wieczornej zbiórce. Najbardziej Elaine bała się doktora Mengele i pewnej kapo, kobiety, o której krążyły pogłoski, że jest córką słynnego słowackiego rabbiego. I wówczas się to stało. Jej obawy się zmaterializowały. Została wybrana w czasie selekcji, jako jedyna z jej grupy. Prosiła znajomą z Chust, która osiągnęła pomniejsze stanowisko w lagrze C, o umieszczenie jej na powrót w poprzedniej grupie, ale na próżno.

I tak, w owym gorącym, parnym sierpniowym dniu 1944 roku, wśród dźwięków muzyki granej przez kobiecą orkiestrę, pomiędzy esesmanami z owczarkami alzackimi ustawionymi wzdłuż drogi, Elaine wychodziła z lagru C wraz z około 3000 innych więźniarek. Kobiety maszerowały w kierunku komór gazowych. Im bliżej były komór, tym bardziej gorączkowo Elaine powtarzała to jedyne życzenie, które wymawiała od czasu, kiedy przybyła do Auschwitz: „Ja chcę żyć, ja chcę odnaleźć mojego męża”. Kobiety dotarły do komór gazowych. Kolumnę zatrzymano.

Ktoś zagwizdał i więźniarki zostały wprowadzone do ogromnej pustej hali. Kazano im się rozebrać, złożyć starannie ubrania i pójść pod prysznice. Elaine zamknęła oczy. Z góry popłynęła prawdziwa zimna woda. Dopływ wody został odcięty automatycznie i kobiety zaprowadzono do drugiej hali. Każda z dziewcząt dostała czysty szary strój z przyszytym na rękawie numerem i parę butów. Raz jeszcze więźniarki ruszyły w drogę, tym razem minęły lager C od drugiej strony, bliższej stacji kolejowej.

Zostały załadowane do zaplombowanych następnie wagonów bydlęcych, około 150 dziewcząt do każdego. Elaine zdołała oprzeć się o ścianę wagonu w nadziei, że znajdzie jakąś szczelinę pomiędzy deskami, która pozwoli jej zorientować się, w jakim kierunku jedzie pociąg i jaki będzie jej los. Ale wszystko to było na próżno. Pociąg został starannie zaplombowany. Wewnątrz było ciemno i dziewczęta stały ścieśnione niczym ustawione pionowo kłody drewna.

-Ja chcę żyć – nieustannie powtarzała sobie Elaine. – Ja chcę żyć. Gdybym tylko mogła znaleźć jakiś zapowiadający to znak, coś, w co mogłabym uwierzyć, coś, cokolwiek, coś, co będzie znaczyło, że będę żyć.

Pociąg szarpnął, kłody drewna obok Elaine jęknęły, i wtedy w szczelinie ukazało się światło. Pomiędzy dwiema deskami powstało pęknięcie. Poprzez malusieńki otwór Elaine zobaczyła czyste błękitne niebo, niebo, które należało do świata na zewnątrz królestwa śmierci Auschwitz. A na tym jasnym błękitnym niebie widać było prostą, czystą białą linię. Radość przepełniła Elaine. Poczuła, że jej modlitwy zostały wysłuchane, że niebiosa dały jej znak, iż rzeczywiście ocaleje i będzie żyć. To był ten znak, o który się modliła. Ta czysta biała linia to był werdykt, decyzja podjęta w niebiosach co do tego kto umrze, a komu będzie dane żyć. Całe to krwiste, płonące niebo nad Auschwitz zostało specjalnie dla niej zamienione na czystą, pojedynczą białą linię – linię życia.

-O Boże, Ty ukazałeś Noemu tęczę, a mnie tę białą linię na niebie – pomyślała – ja także przeżyję ten potop krwi, bo to jest znak z niebios, że Ty zapisałeś moje imię w Księdze Życia.

Pociąg przyjechał do Stutthofu. Już wkrótce dziewczęta miały się dowiedzieć, że Stutthof nie jest niczym lepszym od Auschwitz. Wielu więźniów umierało od ciężkiej pracy, z głodu, braku wody; innych zabierano do komór gazowych. Ale nie Elaine – jej dopisywało szczęście. Ze wszystkich sił uchwyciła się swojej niewidzialnej białej linii, owej obietnicy z niebios, i nie poddawała się śmiertelnej rzeczywistości Stutthofu. W ostatnich miesiącach 1944 roku 4000 kobiet zostało deportowanych ze Stutthofu i jego satelickich podobozów do Dachau, Buchenwaldu, Neuengamme i Flossenburgu. Elaine w cudowny sposób ocalała.

Kiedy w styczniu 1945 roku front rosyjski zbliżał się do Stutthofu, Elaine została ewakuowana wraz z 26 000 innych kobiet. Wiele spośród nich utopiono w Morzu Bałtyckim, inne posłano na długie marsze śmierci. Tysiące kobiet padało wzdłuż drogi. Zamarznięta ziemia, głęboki śnieg, chłoszczący wiatr, głód i pragnienie zbierały swoje żniwo. Ale Elaine nie ustawała w marszu. Ubrana jedynie w letnią sukienkę, w zniszczonych chodakach, trzymała się kurczowo swej białej linii życia. Widziała, jak ta linia prowadziła jej krwawiące stopy przez udeptany śnieg. Widziała ją ponad głową w czarnych niebiosach, ciężkich od dymu i popiołów. Widziała swą prostą, nieprzerwaną białą linię i trzymała się jej kurczowo każdym tchnieniem swej duszy.

A potem było już po wszystkim. Skończyła się wojna, umilkły działa. Oblicze ziemi pokreślone było rzędami trupów. Niemcy uciekli, a czerwoni wyzwoliciele zaczęli się domagać nagród dla zwycięzców: męskich umysłów i kobiecych ciał. Elaine kurczowo trzymała się swej białej linii, która miała zaprowadzić ją na powrót do Chust i do jej męża.

Samotni ocaleni, jedyni pozostali przy życiu z całej rodziny czy całego miasta, ruszyli w drogę do swych domów poprzez zrujnowaną Europę. Szli do domu szukać resztek utraconej przeszłości. Mijali te same stacje kolejowe, podróżowali po tych samych torach, które zaledwie kilka miesięcy temu prowadziły do komór gazowych i rzucały żer kominom. A teraz wiodły one „do domu”. Elaine była w drodze do Chust. Na zatłoczonym peronie kolejowym ujrzała swego męża, który także wsiadał do pociągu jadącego do Chust.

-Jak pani myśli, czym naprawdę była ta biała linia na niebie, którą widziała pani przez szparę w bydlęcym wagonie w drodze do Stutthofu? – zapytała rozmówczyni Elaine jakieś trzydzieści lat później w jej mieszkaniu na Brooklynie.

-Widzi pani, aby przetrwać, trzeba w coś wierzyć, trzeba mieć jakieś źródło inspiracji, odwagi, coś większego niż sam człowiek, coś, co może pokonać rzeczywistość. Ta linia to było moje źródło inspiracji, mój znak z niebios. Wiele lat później, po wyzwoleniu, kiedy wzrastały już moje dzieci, uświadomiłam sobie, że ta linia mogła być po prostu spalinami z rury wydechowej przelatującego samolotu, ale czy to naprawdę ma jakieś znaczenie?

Mapa

Polecane

Zdjęcia

Słowa kluczowe