Lubelski krawiec
V. Dymshits, red. "Evreiskie narodnye skazki, predaniya, bylichki, rasskazy, anekdoty, sobrannye E.S. Rajze" , St. Petersburg 2000. „Lubelski krawiec”, historia otrzymana od pracownika naukowego Lejzera Goreckogo w Charkowie w 1962. Niewykluczone, że w tej legendzie znalazły odbicie fakty z życia wielkiego komentatora Talmudu rabina Szlomo Lurii, znanego jako Maharszal (1510-1568). W latach 1550-1568 zajmował on stanowisko naczelnego rabina Ostroga, skąd przeniósł się do Lublina, gdzie sprawował funkcję naczelnego rabina do końca życia.
W Lublinie ciężko zachorował naczelny rabin. Zebrali się przy jego łożu najznamienitsi ludzie miasta, czekając co im rzecze, kogo wskaże na stanowisko następnego rabina.
-Nie wolno mi wam zdradzić nazwiska mojego następcy – powiedział rabin – znajdźcie kogoś, kto tuż po mojej śmierci zachoruje śmiertelnie i to ów człowiek wskaże wam, kto po mnie powinien zostać głównym rabinem w Lublinie.
Tak powiedział rabin i umarł.
Zaczęli szukać, dowiadywać się, aż odkryli, że nagle zachorował i najprawdopodobniej wkrótce umrze stary krawiec – biedny i niewykształcony Żyd. Przyszli do niego i zaczęli go pytać, kogo wyznaczy na stanowisko głównego rabina, następcę niedawno zmarłego. Krawiec początkowo nie chciał odpowiadać, wzbraniając się, że sprawa ta nie należy do niego. Zaczęto go upraszać. Milczy. Zaproponowali: wymienią kilka miast, niech chociaż da znak, z jakiego miasta należy zaprosić rabina do Lublina. Zaczęli i kiedy doszli do Ostroga krawiec ożywił się: tam, jedźcie, powiada, stamtąd zaproście rabina. I pomilczawszy dodał:
-Wiem, że rabin ostrogski nie zechce jechać do Lublina, więc powiedzcie mu, że ja tak rozkazałem.
Po kilku dniach dwóch posłańców z gminy wyruszyło w drogę.
Przyjechali do Ostroga. Przyszli do miejscowego rabina i poprosili go, aby przyjął stanowisko rabina w Lublinie. Starali się oddać wszystkie lamenty i skargi gminy żydowskiej. Ale rabin o niczym nie chciał słyszeć. Tutaj, powiada, urodziłem się, na tutejszym cmentarzu leżą moi rodzice, dziadowie i pradziadowie. Tak więc do Lublina nie pojadę i koniec. Posłańcy zaczęli jeszcze głośniej lamentować. Nie pomaga. Wówczas zwrócili się do niego następującymi słowami:
-Rebe! Posłał nas do was krawiec lubelski. Przed śmiercią powiedział nam: „Wezwijcie do Lublina rabina z Ostroga i powiedzcie, że to ja przykazałem”.
Usłyszawszy, że krawiec umarł, rabin ostrogski rozerwał odzież, którą miał na sobie i powiedział:
-Skoro tak – trzeba jechać. Trzeba jechać, skoro on nakazał.
A potem długo, długo głośno płakał.
Zaraz po tym rabin razem z posłańcami wyjechał do Lublina. Kilka wiorst przed miastem karetę zatrzymała grupa Żydów. Odprzęgli konie, sami zaprzęgli się do dyszli i uroczyście wwieźli do miasta nowego rabina.
W pierwszą sobotę po uroczystym drasz kilku członków gminy zwróciło się do nowego rabina i poprosiło, aby opowiedział im o krawcu.
-Rozumiemy – powiedzieli - że krawiec ten był wielkim człowiekiem. Nasz zmarły rabin wiedział o tym, ale my nie mieliśmy pojęcia o jego wielkości i świętości, dla nas był on zwyczajnym krawcem, biednym i nieoczytanym.
Rabin długo odmawiał rozmowy na ten temat, ale ustępując natarczywym prośbom w końcu powiedział:
- Tak, to był wielki człowiek. Widziałem go tylko raz i do samej śmierci nie zapomnę o tym spotkaniu. Było to w Ostrogu. Byłem wówczas młody, dzień i noc siedziałem w bejt midraszu studiując Torę. Bywały dni, kiedy członkowie gminy rozchodzili się, a ja zamykałem dom modlitwy i zostawałem sam na sami z księgami. Nikt mi nie przeszkadzał, nic mnie nie rozpraszało a ja cieszyłem się samotnością i księgami. Pewnego razu siedziałem, zagłębiony w księdze, sam w zamkniętym domu modlitwy i nagle drgnąłem: koło mnie ktoś stał. Przestraszyłem się: drzwi były zamknięte, jak zawsze zimą, okiennice również, nie da się pojąć, jak można było wejść do środka.
-Nie bójcie się-powiedział nieznajomy-jestem takim samym człowiekiem, jak wy.
-A kim jesteście?
-Jestem krawcem z Lublina, przysłał mnie do was prorok Eliasz. Wiedzcie: Ostróg pogrążony jest w grzechach. Niebo nie może tego dłużej cierpieć. Podjęto tam decyzję: Ostróg powinien sczeznąć. Prorok Eliasz pilnie posłał mnie do was: jesteście jedynym sprawiedliwym w tym grzesznym mieście. On nakazał wam wstawić się za miasto: modlić się, modlić się i jeszcze raz modlić się, dopóki nie wymodlicie u Boga wybaczenia i On nie zlituje się nad miastem.
Milcząc wysłuchałem go i powiedziałem:
-Wierzę wam i zrobię wszystko, co mogę, aby uratować rodzime miasto, ale chcę, abyście dali mi znak – chcę zobaczyć proroka Eliasza.
-Jego nie wolno oglądać! - odparł krawiec - to niebezpieczne. Możecie przerazić się na śmierć i miasto będzie zagrożone.
Ale ja obstawałem przy swoim.
-No dobrze – powiedział - zobaczycie go.
Wyciągnął z kieszeni chustkę i zawiązał mi oczy. I przez tę opaskę zobaczyłem proroka Eliasza. Bił od niego taki blask, że przeraziłem się i straciłem przytomność. Kiedy ocknąłem się, obaj zniknęli. Miasto, ja widzicie, zostało ocalone. Ale zawdzięcza to nie mnie, kimże bowiem ja jestem, jedynie maleńkim człowiekiem, a jemu, temu wielkiemu człowiekowi. Oto kim był krawiec lubelski.