Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Projekt "Shtetl Routes" ma na celu wsparcie rozwoju turystyki w oparciu o żydowskie dziedzictwo kulturowe pogranicza Polski, Białorusi i Ukrainy.

 

Teatr NN

Piński ród Luriów

Małgorzata Szejnert, Usypać góry. Historie z Polesia, Kraków 2015, s. 292-298.

Piński ród Luriów

Ziemią obiecaną Dawida Lurii i jego rodziny było Polesie. Dzięki tablicom genealogicznym dostępnym w internecie i historycznym tekstom wydawanym głównie w Stanach Zjednoczonych, a napisanym przez Żydów, których przodkowie pochodzili z Pińska, łatwo ustalić, że matką Dawida Lurii była przedsiębiorcza i bogata Chaja, z domu Lewin, zwana Królową Polesia, a jego rodzonym bratem - Mojżesz, sławny piński kupiec, fabrykant i właściciel rzecznych statków parowych. Rodzonym zaś wnukiem Mojżesza był Jakow Eliasberg, który za Polski zarządzał rodzinną fabryką TOBAL (Towarzystwa braci Aleksandra i Leopolda Luriów), jednym z największych zakładów przemysłowych w województwie poleskim, szczycącym się sześciuset gatunkami klejonej dykty olszowej. Jakow, ostatni członek sławnej rodziny Luriów, który opuścił Pińsk, znał ważne języki europejskie, hebrajski i jidysz. Mógłby odczytać i zinterpretować inskrypcję na tablicy nagrobnej. Jeszcze trochę go pamiętano. Przeżył pierwszą i drugą wojnę światową, ale zmarł w Izraelu, zanim Ilienkow natrafił saperką na płytę Dawida.

Według niektórych źródeł żydowskich, piński ród Luriów wywodził się od rabina Eleazara z Wormacji, uczonego talmudysty, mistyka i astronoma, urodzonego w dwunastym wieku, autora licznych komentarzy do traktatów talmudycznych i  Pięcioksięgu. (...) Podobno Eleazar do śmierci nie ustawał w pracach filozoficznych, badawczych i mistycznych. Według Encyklopedii Brytyjskiej, zmarł, mając sześćdziesiąt dwa lata - w 1238 roku.

O Jakowie Eliasbergu, wnuku Mojżesza, brata Dawida, musiałam już słyszeć. Mam nawet wrażenie, że go widziałam. 

Rzeczywiście, w zebranych papierach, które odkładam do walizki, żeby je spokojnie przeczytać w Polsce, znajduję ksero z pisma "Spadczyna" (Dziedzictwo) z fragmentem wspomnień Eliasberga zredagowanych przez Edwarda Złobina i Ritę Margolinę (...). W tekst włamano fotografię Eliasberga. Szczupła, pobrużdżona twarz, eleganckie wzięcie; kosmopolita. Jest jeszcze nota o autorze pióra Rity Margoliny, która pracowała w muzeum pińskim, zanim wyjechała do Izraela; mieszka tam od wielu lat, ale zachowała kontakt z przyjaciółmi z Polesia.

Dowiadujemy się, że Eliasberg skończył Gimnazjum Realne w Pińsku, potem Instytut Politechniczny w Rydze, praktykował w firmach Hamburga i przez dziesięć lat prowadził interesy w Moskwie, produkując urządzenia na potrzeby kolei. Po wybuchu rewolucji trafił do więzienia na Butyrkach, szczęśliwie stamtąd wyszedł i w 1923 roku przedostał się do Berlina z żoną Lidią ze znanej rosyjskiej rodziny Unkowskich; pochodzili z niej dzielni oficerowie carskiej floty wojennej (...). W Berlinie Luriowie zaproponowali Eliasbergowi zarządzanie pińską fabryką dykty. Kierował nią do września 1939 roku, a potem jeszcze krótko pod władzą sowiecką, zanim zesłała go z rodziną do Kazachstanu. Wyszedł ze Związku Radzieckiego z armią Andersa, dotarł do obozu przejściowego dla Polaków w Iranie i w 1943 roku osiadł w Tel Awiwie. Siedem lat później rozpoczął pracę nad wspomnieniami. Dyktował je po rosyjsku żonie Lidii, a ich córka Tamar tłumaczyła je na hebrajski. Ukazały się w Jerozolimie w 1965 roku, parę miesięcy przed śmiercią autora, pod tytułem Be Olam Ha Hafichot (W świecie przewrotów).

Odcyfrowuję niewyraźne ksero z białoruskiej "Spadczyny". Eliasberg wspomina swoje opiekunki. Ulubiona niania nazywa go Jasikiem i ciągle plącze słowa rosyjskie z polskimi. Francuskiego uczy go cudowna - jak pisze - i świetnie wykształcona nauczycielka. Ma około siedemdziesiątki i jest wdową po polskim powstańcu zmarłym na Syberii.

Rodzina Jakowa mówi po rosyjsku. On przyswaja sobie hebrajski od przyjaciół, Weizmannów, którzy przenieśli się całą wielką rodziną z Motola do Pińska. Chaim Weizmann, już mając piętnaście lat, założył koło samokształceniowe, jego członkowie gorliwie uczą się hebrajskiego. Teraz jest w Niemczech; studiuje chemię. Parę lat temu, kiedy chodził do Gimnazjum Realnego w Pińsku, mieszkał u stryja Jakowa, Idela Lurie, i udzielał korepetycji jego synowi.

(...) Prababka Eliasberga Chaja, Królowa Polesia, pojawia się we wspomnieniach prawnuka i w różnych przyczynkach jako osoba o niezłomnym charakterze, odziedziczonym po rodzie Lewinów. Jej dziadek Mojżesz Lewin, urodzony w 1710 roku, zmarły w 1790, handlarz drewna, skłócił się z Żydami w Pińsku i założył gminę żydowską w przylegającej do miasta osadzie Karolin. Jego syn Saul poszedł w ślady ojca, eksploatował lasy poleskie i sprzedawał drewno za granicę. Miał pańskie ambicje, skupował grunty - wtedy zakup majątków przez Żydów nie był jeszcze zakazany. W wojnie z Napoleonem stanął po stronie rosyjskiej, wyekwipował zbrojny oddział, nagrodzono go prawem noszenia szpady.

Pierwszy mąż Chai wcześnie umarł, drugi, Aron Lurie, był człowiekiem uczonym i niepraktycznym, sama więc pilnowała interesów rodzinnych. Tak jak jej dziadek, nie lubiła chasydów, którzy siedzieli w świętych księgach i brzydzili się interesami. Samodzielnie zawierała kontrakty na zakup działek pod wyrąb i w najostrzejsze mrozy jeździła na przegląd swych lasów, w ogromnej szubie, w wysokich butach.

Chaja dopięła tego, by jej syn Mosze, dziadek Eliasberga, ożenił się, mając szesnaście lat, z czternastoletnią Miriam i kiedy po dwóch latach urodziło się dziecko, odetchnęła z ulgą. Mojżesz był już głową własnej rodziny i - w perspektywie - głową pińkich Luriów. Spełnił nadzieje, tak samo jak jego młodszy brat Dawid, którego płytę nagrobną odkopał Ilienkow.

Królowa powinna chodzić do własnej świątyni, choć więc Chaja nie była pobożna, miała własną - czy raczej rodzinną - synagogę w dzielnicy Karolin. Między pierwszą a drugą wojną światową była tam jesziwa. Trudno jednak znaleźć krajowieda, który wskaże miejsce, gdzie stał ten budynek, bo synagog w mieście było bardzo dużo. Rachunek wpływów na tacę w wigilię Jom Kipur, Dnia Pojednania, w 1929 roku wylicza w Pińsku i Karolinie (które w końcu osiemnastego wieku zostały formalnie połączone) dwadzieścia dziewięć synagog, w tym małych domów modlitwy i domów studiów religijnych. Żydzi uważali jednak tę listę za niepełną i wydłużyli ją do czterdziestu dwóch pozycji. Według Elaisberga, synagoga Chai była bardzo skromna i kiedy chłopiec poszedł do katolickiego kościoła pożegnać nauczycielkę panią Butrymowicz, która zachorowała i szybko zmarła, oszołomił go przepych celebry, szat liturgicznych, rzeźb, malowideł i chóru.

Mapa

Polecane

Zdjęcia

Słowa kluczowe