Śladami etnografii i publicystyki An-skiego
Zapraszamy w podróż śladami żydowskiego etnografa, pisarza i społecznika – Sz. An-skiego.
Szlak obejmuje 7 miejscowości na Wołyniu: Luboml – Włodzimierz Wołyński – Kowel – Łuck – Ostróg – Dubno – Krzemieniec – Korzec.
Trasa: 420 km, czas zwiedzania samochodem: tydzień.
Zwiedzanie miejscowości na szlaku związane jest z tematami obecnymi w tekstach źródłowych (relacjach i folklorze) oraz zachowanymi materiałami ikonograficznymi.
An-ski urodził się w 1863 roku w Czaśnikach w guberni witebskiej jako Szlojme Zajnwił Rappoport. Wychowywał się w religijnym środowisku chasydzkim i otrzymał tradycyjne, religijne wykształcenie. W wieku 16 lat zerwał jednak z tradycją i związał się z ruchem narodników. W 1887 roku przyjął rosyjskie imię i patronimik – Siemion (Szymon) Akimowicz i zatrudnił się jako górnik w zagłębiu donieckim (gubernia jekatierinosławska). Był bardzo zaangażowany w sprawy robotników, pisał liczne krótkie teksty dokumentalne i wysyłał je do rosyjskich gazet.
Po tym, jak jeden z redaktorów zarekomendował go narodnickiemu pisarzowi z Petersburga, Glebowi Uspienskiemu, w 1891 roku Szymon Akimowicz przybył do Petersburga i zaczął pisywać dla czasopisma „Russkoe Bogatsvo”. Wówczas zdecydował się na pisarski pseudonim – Sz. An-ski.
W związku ze swoją antycarską działalnością musiał wyjechać z Rosji i w latach 1892-1905 przebywał na emigracji. Pełnił między innymi funkcję sekretarza pisarza Piotra Lawrowa, a po jego śmierci osiedlił się w Genewie, gdzie z Chaimem Żytłowskim i Wiktorem Czernowem założył w 1901 roku Ligę Agrarno-Socjalistyczną, która później weszła w skład Partii Socjalistów-Rewolucjonistów.
W tym czasie An-ski przeżył fascynację twórczością Icchoka Lejbusza Pereca i sam również zaczął pisać w tym języku.
Do Rosji wrócił w 1905 roku. Współuczestniczył w pracach Żydowskiego Towarzystwa Historyczno-Etnograficznego, Żydowskiego Towarzystwa Literackiego i współpracował z pismami: „Evreiskii Mir”, „Evreiskaia Starina” i „Perezhitoe”. Tematyka żydowska zaczynała odgrywać coraz większe znaczenie w jego pisarstwie. W tym okresie zaczął interesować się również etnografią.
Ekspedycja (1912-1914)
W 1909 roku An-ski wystąpił z inicjatywą wydarzenia naukowego – ekspedycji etnograficznej na terenie „strefy osiedlenia”. Celem ekspedycji miało być zbadanie tradycyjnej kultury wschodnioeuropejskich Żydów. An-ski wychodził z założenia, że obecne w niej archaiczne motywy lada chwila ulegną zniszczeniu, ponieważ sztetle są coraz bardziej narażone na oddziaływanie kulturowych wpływów „z zewnątrz”. Warto zauważyć, że An-ski nie krytykował samej „nowoczesności” (postępującej sekularyzacji i szerzenia się prądów oświeceniowych) lecz wykazywał pewnego rodzaju sentyment za „światem, który odchodzi” i badawcze zaciekawienie kulturowymi osobliwościami „żydowskich starożytności”. Autor wielokrotnie ubolewał nad tym, że „naród żydowski nie ma swojego etnografa”, który mógłby ocalić odchodzącą kulturę jako „zabytek”. Pisząc, w liście do Chaima Żytłowskiego, o konieczności podjęcia wysiłku badania kultury żydowskiej, argumentował, że tylko w odniesieniu do własnej historii i tradycji Żydzi jako naród przetrwają w warunkach zmieniającego się świata. Wszelkie próby asymilacji, obrazowo nazwane przez An-skiego „przyszywaniem sobie cudzych głów i serc”, są skazane na niepowodzenie. Ten projekt tożsamościowy An-ski pragnął rozpocząć od zbierania folkloru żydowskiego. Podkreślał, że będzie szczęśliwy, jeśli Żydowskie Towarzystwo Historyczno-Etnograficzne powierzy mu realizację tej misji. Był w swoim zainteresowaniu folklorem dość odosobniony, gdyż petersburscy intelektualiści tego okresu byli raczej krytyczni wobec wszelkich prób odwoływania się do tradycji, opowiadając się za radykalnym zerwaniem z nią w zgodzie z popularnymi w tym okresie ideologiami postępowymi. An-ski uważał jednak, że badania etnograficzne umożliwią dotarcie do autentycznych źródeł kultury narodu żydowskiego.
Głównymi celami ekspedycji miały być:
1. Zebranie materiałów folklorystycznych - podań, legend, bajek, przypowieści, piosenek, powiedzeń, porzekadeł, przysłów, zagadek, osobliwości miejscowych dialektów, obyczajów, wierzeń, praktyk leczniczych itp.
2. Zebranie historycznych materiałów dotyczących wybranych miejscowości - pinkasów, starych dokumentów, wspomnień i opowieści świadków.
3. Zebranie przedmiotów żydowskiego dziedzictwa dla przyszłego muzeum żydowskiego: ksiąg, rękopisów, przedmiotów sztuki żydowskiej, w tym obiektów kultu, starych strojów itp.
4. Wykonanie fotografii „typów ludzkich”, miejsc historycznych, wyjątkowych budynków i przedmiotów itp.
Zbieranie folkloru nie miało być jednak, według An-skiego, jedynie dokumentacją reprezentatywnych przykładów tradycyjnych podań lub pieśni. Nie chciał on konstruować obrazu modelowego sztetla. Raczej, pragnął utrwalić różnorodność kultury żydowskiej, udokumentować każdy zaobserwowany wariant twórczości ludowej. Jego działanie było niczym tworzenie encyklopedii życia żydowskiego na terenach Strefy Osiedlenia. Najbardziej widać to w przygotowywanych przez etnografa wytycznych do zbierania materiałów – „Żydowskim Programie Etnograficznym”. An-ski chciał stworzyć kompletny zbiór pytań, na które odpowiedzi pozwolą opisać całokształt wierzeń dotyczących życia prywatnego i społecznego człowieka. Planował, że kwestionariusz będzie zawierał 10 000 pytań i uda się go opracować na trzy miesiące przed rozpoczęciem ekspedycji. Pierwszy tom udało się opublikować jednak dopiero w 1914 roku. Zatytułowany był „Człowiek” i składał się z 2000 pytań związanych z cyklem życia. W swoich wspomnieniach Awrom Rechtman, który towarzyszył ekspedycji podczas jej pierwszego sezonu, wspomniał, że widział brudnopis drugiego tomu zatytułowany Szabes un jontef (Szabat i święto), który nigdy nie został opublikowany. Wersje manuskryptowe dwóch innych nieopublikowanych kwestionariuszy przechowywane są dzisiaj w Narodowej Bibliotece Ukrainy im. Wiernadskiego. W 1913 roku An-ski opublikował też krótki kwestionariusz nazwany „Lokalny program historyczny”, który skupiał się na historii poszczególnych społeczności.
Warto zauważyć, że fascynacja An-skiego dziedzictwem żydowskim nosiła charakter niemalże religijny. Pisał o twórczości ludowej jako o „ustnej Torze”, co dla wielu ówczesnych mogło być dość ryzykownym porównaniem.
Pierwszy sezon ekspedycji rozpoczął się 1 lipca 1912 roku, a środki na jej realizację wyasygnował baron W. G. Ginzburg.
Tuż przed rozpoczęciem ekspedycji pełen niepokoju An-ski pisał do przyjaciela:
„Bardzo się denerwuję, jak przed wielką niewiadomą. Jak to wszystko przebiegnie? Czy uda mi się pozyskać zaufanie tych biednych i ciemnych, spośród których sam wyszedłem, ale od których tak daleko odszedłem przez te lata? Momentami aż robi mi się strasznie. Ale jednocześnie, mam w duszy ogromne uczucie radości, że zaczyna się realizacja najdroższego marzenia całego mojego życia” (za: Sergeeva I. „Etnograficheskie ekspeditsii…”).
Trzy sezony ekspedycji przyniosły w sumie ponad 70 odwiedzonych miasteczek, 700 zebranych obiektów dziedzictwa żydowskiego przedstawiających wartość artystyczną i muzealną, około 1500 pieśni ludowych i 1000 motywów ludowych, biesiadnych, i synagogalnych, kilkaset dokumentów (pamiętniki, rękopisy, pinkasy, oryginalne rysunki, ketuby), 1500 zdjęć z wnętrz starych synagog, pomników nagrobnych i przedmiotów kultu.
Opis odwiedzanych podczas ekspedycji miejsc można znaleźć w zapiskach J. Engela, A. Rechtmana oraz w korespondencji S. An-skiego z rodziną, przyjaciółmi oraz W.H. Ginzburgiem, sponsorem ekspedycji.
Podróże po Galicji i Bukowinie z ramienia Komitetu Pomocy Żydom (1915)
W trakcie I wojny światowej An-ski zaangażował się w działalność na rzecz ludności żydowskiej poszkodowanej przez wojnę, próbując jednocześnie kontynuować swoje studia etnograficzne. W 1915 roku odbył trzy podróże po Galicji i Bukowinie z ramienia petersburskiego Komitetu Pomocy Żydom mające na celu pomoc ofiarom wojny i pogromów. Doświadczenia te zostały opisane w szkicach, opublikowanych pod tytułem „Der judiszer churbn fun Pojłn, Galicje un Bukowina. Fun togbuch 1914-1917” (tłumaczenie w języku polskim: „Tragedia Żydów Galicyjskich w czasie I wojny światowej. Wrażenia i refleksje z podróży po kraju”). Oprócz pomocy uchodźcom, organizacji ewakuacji, punktów opiekuńczych i jadłodajni An-ski starał się podczas tej podróży uratować również jak najwięcej zabytków dziedzictwa żydowskiego, które ocalały z pożogi wojennej. Symbolicznym znaleziskiem z tego okresu był zawierający Dziesięć przykazań fragment pergaminu ocalały w ruinach zniszczonej synagogi - był on przedarty na dwie części w ten sposób, że jedna zawierała „nie”, a druga, kolejno frazy takie, jak: „zabijaj”, „kradnij” itp.
Po zwycięstwie bolszewików An-ski wyjechał z Rosji i zamieszkał w Wilnie. W 1919 roku założył tam Żydowskie Towarzystwo Historyczno-Etnograficzne. W Wilnie pierwszy raz ukazało się drukiem najbardziej znane dzieło An-skiego, czyli „Dybuk. Na pograniczu dwóch światów”. Ponieważ zaginął pierwowzór sztuki w języku jidysz, opublikowany tekst był drugim wariantem sztuki, opierającym się na wersji hebrajskojęzycznej przetłumaczonej z oryginału przez Ch. N. Bialika.
An-ski zmarł 8 listopada 1920 roku w Otwocku. Jego twórczość, opublikowana w Izraelu, składa się z 15 tomów.
Szlak obejmuje 7 miejscowości na Wołyniu: Luboml – Włodzimierz Wołyński – Kowel – Łuck – Ostróg – Dubno – Krzemieniec – Korzec.
Trasa: 420 km, czas zwiedzania samochodem: tydzień.
Zwiedzanie miejscowości na szlaku związane jest z tematami obecnymi w tekstach źródłowych (relacjach i folklorze) oraz zachowanymi materiałami ikonograficznymi.
Luboml
Nasze zwiedzanie zaczniemy od miejscowości Luboml. Trudno określić, kiedy dokładnie ekspedycja odwiedziła to miasteczko, ze źródeł jednak wiadomo, że sztetl ów znajdował się na jej trasie, zapewne ze względu na znajdującą się tam renesansową synagogę z XVI wieku i liczne sztible. Jak wspomina Yisroel Garmi w księdze pamięci Żydów Lubomla, wydanej w New Jersey w 1997 roku, An-ski odwiedził Luboml w towarzystwie dziennikarza i fotografa Altera Kacyzne już w 1911 roku. Według tej relacji, An-ski i Kacyzne zebrali najstarszych mężczyzn z miasta w sztiblu chasydów radzyńskich (Radziner Chasidim) i przy kieliszkach wódki, szklankach gorącej herbaty i gryczanych ciasteczkach (retshene kiszelech) przesiedzieli długie godziny przy stole, zapisali wiele opowieści i legend o zdarzeniach z przeszłości. Zdaniem autora tych wspomnień wiele motywów w Dybuku pochodzi z notatek, które An-ski zrobił podczas wizyty w Lubomlu. Przykładem mają być słowa ze sztuki dotyczące „świętej mogiły”: „Kiedy okrutny Chameluk, oby imię jego zostało wymazane, napadł ze swoimi kozakami na miasto i wyrżnął połowę Żydów, zamordował także młodą parę idącą właśnie do ślubu. Pochowano ją w miejscu, w którym zginęli. Oboje w jednym grobie. Od tego czasu grób ten zwą świętą mogiłką… cicho, jakby w tajemnicy. I za każdym razem, gdy rabin udziela ślubu, rozlegają się z mogiły westchnienia…” W Dybuku para zostaje pochowana w jednym kurhanie, a grób ich jest odwiedzany przez pary młode, które wraz z gośćmi tańczą wokół niego, aby uradować pogrzebanych narzeczonych.
Nawiązywanie kontaktu z miejscowymi wyglądało bardzo podobnie podczas ekspedycji. Abraham Rechtman we wspomnieniach, wydanych w 1957 roku w Buenos Aires, opisuje spotkania An-skiego z Żydami z miasteczek odwiedzonych przez ekspedycję. Zaczynały się one zazwyczaj zaraz po modlitwie w synagodze. Początkowo etnografowi zadawano pytania na temat życia stolicy, ale kiedy rozmowa została już nawiązana, chętnie zapraszano go do domów, gdzie starsi przy filiżance herbaty czy kieliszku wódki dzielili się wspomnieniami i opowiadali miejscowe podania. Rechtman wspomina także staruszków, którzy każdego wieczoru zapełniali hotelowy pokój An-skiego. Niezmiennie kipiący samowar, ciepła atmosfera i gościnność sprzyjały rozmowie i wkrótce w pokoju rozbrzmiewały pieśni i legendy. Sukces ekspedycji, ogrom zebranego materiału, w dużej mierze, zdaniem A. Rechtmana wynikał ze stosunku miejscowych do An-skiego: „I starzy i młodzi całe dnie i wieczory przesiadywali w jego pokoju. I tylko dzięki jego miłości do nich udało nam się zebrać wszystko to, cośmy zebrali” (A. Rechtman, „Yidishe eṭnografie un folḳlor : zikhroynes̀ vegn der eṭnografisher eḳspeditsie”, 1957, za: Tracing Ansky…).
Jednakże nie zawsze An-skiemu i jego towarzyszom od razu udawało się zdobyć sympatię rozmówców i zapisać ciekawe opowieści. W sprawozdaniu z ekspedycji spisanym przez Joela Engela, który zajmował się zbieraniem folkloru muzycznego podczas pierwszego sezonu, znajdziemy opisy problemów, jakie w nieodległym od Lubomla Rużynie napotkała ekspedycja. „Uznawali nas nawet przez pewien czas za gramofonszczyków, tj. ludzi handlujących pieśniami i bajkami. Ale An-ski z jego czcigodnym wyglądem, zachowywaniem obrzędów i umiejętnością rozmawiania ze staruszkami, tutaj, tak, jak i w innych okolicznościach, umiał odpowiednio pokierować sytuacją. O mnie trudno było powiedzieć to samo. Oprócz tego, że po żydowsku mówiłem źle, to wzbudzałem nieufność staruszków już samym swoim wyglądem – ogoloną twarzą. Ale dzięki An-skiemu i ja mogłem uzyskać, to, na czym mi zależało” (za: Sergeeva I. „Etnograficzeskije ekspedicii…”).
Bardzo często wokół członków ekspedycji kręciły się grupki dzieci, które chętnie dzieliły się wyliczankami i piosenkami w zamian za rzucane im kopiejki. Niestety, kiedy dzieci odkryły, że za każdą nową piosenkę otrzymają 5 kopiejek, zaczęły je wymyślać, a zaniepokojeni rodzice interweniowali u An-skiego, bo dzieci uciekały z chederu, aby spędzać czas z folklorystami.
Badacze odkryli także, że wielką ciekawość mieszkańców wzbudza fonograf. Kiedy Engel wychodził z nim na ulicę od razu zbierał się wokół niego tłum, który nie pozwalał mu się ruszyć. Doszło do tego, że pewnego razu, kiedy musiał iść na nagranie poprosił odpowiadającego za dokumentację fotograficzną ekspedycji Solomona Judowina, aby odwrócił uwagę ludzi, wynosząc na ulicę aparat fotograficzny. Metoda zadziałała - tłum przemieścił się w kierunku aparatu, a Engel potajemnie wydostał się z fonografem przez podwórko.
Podczas ekspedycji An-ski starał się nie tylko notować to, co może być zaprezentowane jako utwór ludowy, np. pieśń czy wyliczankę, ale także to, co pełni ważną rolę społeczną i duchową, np. ludowe zamowy, w których leczniczą moc wciąż wierzono, nie uważając ich za „przeżytek”, czy „zabobon”. Teksty ludowe, które wciąż posiadały praktyczne znaczenie kulturowe było jednak trudno zapisać. An-ski stosował zatem różne strategie wobec mieszkańców, mające na celu „wydobycie” od nich interesujących zaklęć. O tym, jak to się odbywało możemy przeczytać w książce Abrahama Rechtmana: „Prawie w każdym sztetlu na Ukrainie mieszkały starsze kobiety, do których udawano się po radę w ciężkich sytuacjach… Kobiety te praktykowały magię z użyciem noży, skarpet i grzebieni; lały wosk i używały gotowanych jajek, jak również znały setki sposobów na uleczenie pacjenta… Przybieraliśmy następujące strategie, aby uzyskać od nich zaklęcia. Czasem jeden z nas udawał, że jest chory, kładł się do łóżka, a my wzywaliśmy uzdrawiaczkę… Podczas uzdrawiania jeden z nas siedział w kącie i zapisywał wszystko co usłyszał, a fotograf robił zdjęcia. An-ski często udawał się do jednej z takich uzdrawiaczek i skarżył się, że cierpi z powodu chronicznego pecha; opowiadał, że był niegdyś bogatym mężczyzną, handlowcem, a teraz – niestety - jest biedny, przeżywa ciężki okres w życiu, nie mając żadnych dochodów. Po takim wyjaśnieniu powodu swojego przybycia An-ski prosił zamawiaczkę o kilka magicznych zaklęć, które pozwolą mu znaleźć sposób na to, by utrzymać się przy życiu. An-ski zawsze podkreślał, że nie potrzebuje jałmużny, lecz jest gotów zapłacić za przysługę. Jego łamiący się głos i w prosty sposób opowiedziana historia prawie zawsze wywoływały pożądany efekt. Starsza kobieta nabierała się na tę historię i zaczynała żałować klienta, mając nadzieję, że uda jej się zarobić. Po utargowaniu ceny starsza kobieta ujawniała swoje sekretne zaklęcie a An-ski je zapisywał” (A. Rechtman, „Yidishe eṭnografie un folḳlor : zikhroynes̀ vegn der eṭnografisher eḳspeditsie”, 1957, za: N. Deutsch, „Jewish Dark…”). Pewnego razu zdarzyło się jednak, że zamawiaczka poproszona przez etnografa o powtórzenie zaklęcia zdenerwowała się i zasugerowała mu, że jeżeli chce otrzymać lekarstwo, to niech idzie do apteki.
Dzisiaj w Lubomlu prawie nie zachowały się zabytki związane z kulturą żydowską.
Włodzimierz Wołyński
Ekspedycja An-skiego odwiedziła Włodzimierz w lipcu 1913 roku, podczas drugiej wyprawy. Twórczość literacka autora wiąże się z Włodzimierzem, poprzez postać Chany Rochel Werbermacher, której historię pierwszy raz opisał w 1909 roku S.A. Horodetzky w czasopiśmie „Evreiskaia Starina”. Chana, córka bogatego kupca Monesza Werbermachera, urodziła się we Włodzimierzu na początku XIX wieku. Była bardzo zdolna i od dziecka interesowały ją studia nad świętymi księgami którym oddawali się mężczyźni. Jej losem miało być jednak zamążpójście. Okres poprzedzający ślub okazał się niestety bardzo trudny dla Chany. Nie mogąc, według tradycji, widzieć narzeczonego przed ślubem, pogrążyła się w rozpaczy. Jej nieszczęście pogłębiła również śmierć matki i Chana całymi dniami płakała przy jej grobie. Któregoś dnia wyczerpana płaczem usnęła na cmentarzu. Kiedy obudziła się w nocy, z krzykiem zaczęła biec aż przewróciła się, tracąc przytomność. Stróż cmentarny zaniósł jej ciało ojcu, a ten widząc, że córka po kilku tygodniach nie wraca do zdrowia wzywał rozmaitych lekarzy i uzdrowicieli (bal szemów), ale żaden nie był w stanie jej pomóc. Pewnego dnia dziewczyna obudziła się sama - usiadła na łóżku i powiedziała, że właśnie doznała boskiej wizji. Według niej była w niebie, gdzie sąd niebiański obdarzył ją nową, wzniosłą, duszą. Od tego czasu zaczęła nauczać. Odmówiła zamążpójścia, życie poświęcając studiowaniu Tory i Talmudu. Miała również moc czynienia cudów. Ludzie zaczęli nazywać ją „Dziewicą Włodzimierską” (Ludmirer Mojd w jidysz). Byli jednak tacy, którzy uważali, że została opętana przez dybuka i poprosili Mordechaja Twerskiego, magida z Czarnobyla, aby przybył do Włodzimierza i wypędził demona z dziewczyny. Po przyjrzeniu się Chanie, uznał, że w dziewczynę wcieliła się dusza nieznanego potężnego cadyka, której trudno znaleźć spokój w ciele kobiety. Chana Rochel przybierała męskie role: zachowywała się jak mężczyzna i do tego jak cadyk – modliła się w tałesie i tefilin, przyjmowała pielgrzymów i kwitlech, udzielała błogosławieństw, zasiadała na honorowym miejscu podczas zgromadzeń przy stole (zwanych w jidysz tisz), interpretując Torę i dzieląc się sziraim (resztkami, które pozostały po jej posiłku). Odziedziczywszy po ojcu majątek zakupiła bejt midrasz, ze specjalnym pokojem, w którym modliła się i studiowała.
Jej rosnąca pozycja i podejmowanie aktywności przypisywanych tradycyjnie jedynie mężczyznom nie mogły pozostać bez reakcji innych przywódców duchowych ze środowiska chasydzkiego. Zaczęto wywierać naciski na Chanę, aby zaprzestała swojej działalności i wyszła za mąż, spełniając rolę przewidzianą w tradycyjnej społeczności dla kobiety. Na pewien czas Dziewica Włodzimierska porzuciła swoją działalność jako przywódczyni i nauczycielka. Wyszła nawet za mąż, ale podobno małżeństwo nie trwało długo. Pod koniec życia przeniosła się do Palestyny i zamieszkała w Jerozolimie. Podążyła za nią niewielka grupa wyznawców, z którymi modliła się co miesiąc na Rosz Chodesz przy grobie Racheli. Została pochowana na Górze Oliwnej.
Lea, bohaterka Dybuka również odwiedza grób swojej matki przed zamążpójściem i również traci na cmentarzu przytomność. Jej dziwne zachowanie, które jest następstwem tego zdarzenia świadczy o tym, że została opętana przez dybuka. Podobieństwa między historią Dziewicy Włodzimierskiej a treścią sztuki An-skiego wskazują, że autora najprawdopodobniej zainspirowała historia Chany Rochel. An-ski, zafascynowany folklorem żydowskim, notował usłyszane podczas ekspedycji opowieści i zapewne podczas wizyty we Włodzimierzu zapoznał się szczegółowo z legendą o Dziewicy Włodzimierskiej. Według Moszego Szejnbauma, autora Pinkas Ludmir, An-ski usłyszał historię Chany Rochel od Josele Dreyera, przewodniczącego bractwa Chewra Kadisza we Włodzimierzu (za: Deutsch N., An-sky and the Ethnography…).
Warto również wspomnieć, że historia Chany Rochel Werbermacher była również pewną inspiracją dla powieści Szosza Icchoka Baszewisa Singera.
An-ski przebywał we Włodzimierzu Wołyńskim także podczas misji pomocowej podczas I wojny światowej. W swoich zapiskach z tego okresu notuje, że zaraz po przybyciu do Włodzimierza zwołał naradę kilku miejskich działaczy publicznych, aby zastanowić się nad panującą w mieście sytuacją i zagrożeniem deportacją. Na spotkaniu, na którym obecnych było około 20 osób, okazało się, że mieszkańcy bardziej niż deportacji boją się ewakuacji, a do wkroczenia Niemców odnoszą się z optymizmem. An-ski opowiedział obecnym o tym, co zdarzyło się w większości miejscowości, które przeszły z rąk jednej armii do rąk drugiej. Podkreślił, że we Włodzimierzu bardzo prawdopodobny będzie ostrzał i zniszczenie miasta, a przede wszystkim podpalenie i pogrom urządzony przez wycofujące się wojska. Mimo tych ostrzeżeń, mieszkańcy uznali, że pożar, czy pogrom i tak nie dotkną całego miasta, więc nie ma sensu, aby wszyscy je opuszczali. An-ski zaproponował utworzenie Komitetu Pomocy, który w przypadku pogromu lub deportacji zajmie się zaopatrzeniem i przygotowaniem wozów. „Odpowiedzieli mi na to, że trudno założyć taki Komitet. Jeśli wypędzą wszystkich, to każdy będzie musiał zająć się sobą i nie będzie miał czasu na sprawy publiczne. Powiedziałem im, że taki stosunek do spraw publicznych jest niedopuszczalny, a nawet skandaliczny. Zrobiło to na nich duże wrażenie. Siedem czy osiem osób zgodziło się wziąć na siebie tę misję” (An-ski S., „Tragedia…”). Po założeniu Komitetu i opracowaniu planu działania uznano, że w mieście da się zebrać co najmniej 800 rubli. An-ski obiecał dołożyć jeszcze tysiąc. Postanowiono zaopatrzyć się w kilkaset pudów mąki i zawczasu kupić konie. Kiedy nadszedł rozkaz deportacji wszystkich mieszkańców, zaczęto wypiekać z zakupionej mąki chleb. Sytuacja we Włodzimierzu była wówczas ciężka również z powodu rozprzestrzeniającej się cholery i tyfusu. An-ski zorganizował pomoc dodatkowych lekarzy, którzy pomagali mieszkańcom, a także zaproponował przełożonemu gminy, aby zdeponował u niego najcenniejsze przedmioty z synagogi. Okazało się jednak, że wszystkie wartościowe przedmioty włącznie ze starymi mosiężnymi kandelabrami wziął na przechowanie woźny synagogi. Mieszkańcy obawiali się go, uważając, że pracuje dla tajnej policji, więc bez wahania powierzyli mu drogocenne obiekty.
Podczas kolejnej misji we Włodzimierzu An-ski interweniował u komendanta okręgu w sprawie ułatwienia ewakuacji mieszkańców. W tym czasie we Włodzimierzu było już wielu uchodźców z pobliskich miejscowości. An-ski przekazał lokalnemu Komitetowi 400 rubli na pomoc dla najbardziej potrzebujących. Autor osobiście był świadkiem złego traktowania Żydów we Włodzimierzu. Zauważył między innymi, jak kozak pilnujący wejścia do biura komendanta okręgu odepchnął od drzwi starszego Żyda. W reakcji na to An-ski złajał agresywnego mężczyznę i zagroził mu sądem.
Tego dnia, we włodzimierskiej kawiarni An-ski zobaczył młodego oficera, który opowiedział mu, że w Sokalu, gdzie był z oddziałem saperów wysadzili w powietrze dworzec, koszary i kilka innych budynków.
„Ale żeby zrobić przyjemność także sobie wysadziłem synagogę. Ha, ha, ha!
- A dlaczego pan to zrobił?
- A dlaczego nie miałbym tego zrobić?
- Przecież to jest świątynia!
- Świątynia? Jaka świątynia?
- A jaką modlitwę odmawia pan codziennie? <<W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego>>. A synagoga to świątynia „Ojca”. Jak mógł pan zbezcześcić świątynię tylko po to, żeby zrobić sobie przyjemność?
Był nieco skonsternowany.
- Ja tylko tak głupio powiedziałem, że zrobiłem to da przyjemności. Miałem rozkaz wysadzić synagogę.
- Proszę zaczekać – przerwałem mu. – Czy na wysadzenie synagogi zużył pan dużo materiałów wybuchowych?
- Nie, tylko trochę, przecież to zwykły budynek!
- Widziałem tę synagogę. Jej mury grube są na łokieć, jest wysoka i wygląda jak twierdza, więc jak to możliwe, że zużył pan tak mało materiałów wybuchowych?
- Myli się pan. To był drewniany budynek. Tylko fundamenty były z kamienia.
Czy rzeczywiście wysadził tylko jakiś dom modlitwy i czy skłamał mówiąc, że zrobił to „dla przyjemności” – nie wiem.
Wychodząc z kawiarni spotkałem grupę rannych. Zatrzymałem jednego z nich i zapytałem:
- Skąd idziecie?
- Z Sokala.
- Co tam się dzieje?
- Nic takiego, jest spokojnie. Kozacy wrócili i włamali się do żydowskich sklepów rabując mąkę”.
Z okresu XIX wieku we Włodzimierzu zachował się budynek dawnej szkoły Talmud Tora. Synagoga i cmentarz żydowski nie istnieją, ale niedawno na miejscu pochówku cadyka Szlomo Halewiego Gotliba z chasydzkiej dynastii karlińsko-stolińskiej wzniesiono ohel.
Kowel
Następnym punktem na szlaku jest Kowel – to właśnie tam ekspedycja udała się po pobycie we Włodzimierzu. Wiemy też, że podczas pobytu w Kowlu fotograf Solomon Judowin odwiedził Talmud Torę. Do dzisiaj zachowało się zdjęcie żydowskich dzieci z Kowla stojących w kręgu.
Podczas I wojny światowej An-ski trafił do Kowla podczas nalotów bombowych. Wówczas wspomógł finansowo przedstawicielkę lokalnego komitetu pomocy, panią dr Feinstein. To ona opowiedziała mu, że w tuż przed jego przyjazdem przejechały tamtędy trzy wagony wiozące Żydów wygnanych z miasteczka Luboml. „Wielu uchodźców jedzie na wozach lub pieszo. Są wśród nich tacy, którzy boją się jechać koleją, bo rozeszła się pogłoska, że po drodze wyrzucają Żydów z pociągu na pole. W miejscowości Hołoby zebrało się ponad tysiąc uchodźców i komitet kowelski zaczął organizować dla nich pomoc” (An-ski S., „Tragedia…”). Wspominała również, że w sklepach rekwirują żywność, zaczęło brakować chleba i cukru. Według jej relacji, kiedy zwrócono się do komendanta, aby pomógł zdobyć cukier, podobno odpowiedział, że „Żydzi mogą pić herbatę z solą”. Ze względu na to, że Kowel stał się punktem tranzytowym dla ruchu uchodźców An-ski zostawił dr Feinstein 1000 rubli.
Dzisiaj w Kowlu, na rogu ulic Wołodymirskiej i Niezależności, wciąż można zobaczyć pozostałości po budynku synagogi, która obecnie stanowi jedno z pomieszczeń fabryki odzieżowej.
Łuck
Z Kowla przeniesiemy się do Łucka, z którym związana jest historia zabytkowych przedmiotów należących do gminy żydowskiej. Zostały one przekazane do Muzeum w Petersburgu, gdyż lokalna społeczność chciała uchronić je od grabieży i zniszczeń wojennych. W 1915 roku łucka gmina dała An-skiemu dużą skrzynię z zabytkowymi cennymi przedmiotami ze starej łuckiej synagogi: rękopis z XVIII wieku, dwa srebrne świeczniki z przełomu XVI i XVII wieku z wygrawerowanymi rysunkami, srebrne dzbany Lewitów, gałązkę mirtu, jad (wskazówkę do czytania Tory), tas (tarczę ozdabiającą Torę), dwie sukienki na Torę i obrus przetykany złotą nicią – o łącznej wartości 20 do 30 tysięcy rubli. Przedmioty te An-ski zawiózł do Petersburga. Kiedy w 1918 muzeum zostało przejęte przez rząd radziecki etnograf przekazał skrzynię do nieistniejącego dziś Muzeum im. Aleksandra III.
Ekspedycja odwiedziła Łuck dwukrotnie – to tutaj zakończył się jej pierwszy etap w 1914 roku.
Do dzisiaj w Łucku zachował się XVII-wieczny budynek synagogi o charakterze obronnym. Obecnie mieści się w nim szkoła sportowa.
Ostróg
Następnym miasteczkiem związanym z An-skim jest Ostróg. Ekspedycja odwiedziła je dwukrotnie, ale warto o nim wspomnieć również w kontekście odnalezionego przez An-skiego podczas wyprawy manuskryptu - Sefer haCheszek [Księga Pragnień]. Jest to księga o uzdrawiaczu (baal szemie), zwanym Hillelem, który był znanym kabalistą, a w latach 1732-1740 zajmował się między innymi wyganianiem złych duchów w miasteczkach Wołynia i Podola. Sefer haCheszek jest zbiorem porad z zakresu medycyny ludowej, przede wszystkim modlitw mających służyć egzorcyzmom. Co ciekawe, znajdują się w niej nie tylko przykłady udanych rytuałów, ale również te przypadki, w których dybuka wypędzić z człowieka się nie udało. Taka sytuacja miała miejsce w Ostrogu, a Hillel opisuje ją następująco:
„Pewnego razu z pomocą boską natknąłem się na przerażający incydent w Ostrogu w regionie wołyńskim. Demon pogan zawładnął duszą kobiety z tego samego miasta. Nie byłem w stanie przystąpić do rytuału przez kilka dni. Uciekałem się do wielkich przysiąg w synagodze – przy zwoju Tory i w obecności świątobliwych mieszkańców. Lecz duch odpowiedział mi z wnętrza ciała tej kobiety (niech Bóg ma nas w swej opiece): „Jesteś rabinem, który już sześć dni próbuje mnie wypędzić, wymawiałeś nade mną przysięgi i egzorcyzmowałeś mnie używając świętych imion. Jednakże nie jesteś w stanie nic mi zrobić, mimo iż nieco osłabiłeś złe siły, które otoczyły moją duszę, osłabiły moje członki, ścięgna i kości. Nie jest to miejsce, które uprawnia cię do używania świętych imion, jako, że jest to miejsce brudu, znajdujące się przy świętej synagodze. Więc, jeśli chcesz dokończyć swoje dzieło musisz iść ze mną i spróbować w innym miejscu. Jedynie w obecności siedmiu zwojów Tory i siedmiu chłopców, którzy nigdy nie zgrzeszyli lub siedmiu (lub więcej) sprawiedliwych mężczyzn będziesz mógł dopełnić rytuału. Tego samego dnia, w którym wymówią przysięgi pozwól im iść z tobą do mykwy, modlić się z tobą i dopiero potem, z pomocą B-żą uda ci się i wyjdę z ciała tej kobiety. Nie mogę ci tylko powiedzieć jednej rzeczy – czy wyjdę z jej ciała z jej duszą czy bez niej”. (za: Petrovsky-Shtern Y., “We Are Too Late…").
Według Yonathana Petrovskiego-Shterna w historii tej widać odzwierciedlenie kryzysu duchowej siły chasydyzmu (dybuk jest silniejszy niż rabin-egzorcysta), motyw widoczny również w Dybuku An-skiego.
Do dzisiaj w Ostrogu można zwiedzić ruiny synagogi i odrestaurowany cmentarz żydowski.
Dubno
Drugi sezon ekspedycji rozpoczął się tutaj 17 czerwca 1913 roku. Obecny podczas tego wyjazdu Abraham Rechtman w swoich wspomnieniach przytacza miejscową legendę zanotowaną wówczas przez An-skiego. Mówi ona o żydowskim handlowcu z Breslau, który często przebywał w Dubnie, prowadząc interesy z hrabią Lubomirskim. W pewnym momencie handlarz doszedł do wniosku, że zamiast wędrować tam i z powrotem najlepiej będzie jeśli osiądzie w Dubnie. Wybudował sobie piękny dom w centrum miasta, sprowadził żonę i został członkiem lokalnej społeczności. Ponieważ czuł się zobowiązany wobec miejscowych Żydów i spędzał wiele czasu w domu bejt midraszu, wykazywał się dobroczynnością przekazując liczne datki na potrzeby studentów owego domu nauki.
Stary bejt midrasz w Dubnem był jednak w bardzo złym stanie – dziurawe ściany ledwo podtrzymywały dach. Bogaty człowiek, nie mając dzieci, dla których mógłby się poświęcić, postanowił zbudować nowy bejt midrasz, który miał służyć wspólnocie przez następne lata. Nie żałował pieniędzy na najlepsze drzewo, cegły i wspaniałych rzemieślników. Sprowadził kandelabry z Niemiec i zakupił wielkie mosiężne menory. Z okazji otwarcia domu nauki wydał wielkie przyjęcie.
Kiedy uroczystości się skończyły, człowiek ów poszedł do Żydów modlących się w starym bejt midraszu i dał im klucze do nowego budynku mówiąc: „Oto klucze do waszego nowego bejt midraszu. Przyjdźcie i studiujcie Torę z radością. Pragnę móc wam służyć”. Ale studenci rozejrzeli się wokoło i powiedzieli: „W naszych sercach nie możemy zaakceptować twojego daru. Nie możemy opuścić naszego budynku tak po prostu. Ściany i sufit są przeniknięte naszymi głosami i długo jeszcze będą wołać za nami. Więc dopóki te stare ściany nie runą, powinniśmy pozostać tutaj”. Zawstydzony i załamany bogaty Żyd odszedł. On i jego żona byli niepocieszeni. Płakali gorzkimi łzami, gdy patrzyli na nowy bejt midrasz opustoszały w dzień i ciemny w nocy.
Kilka tygodni minęło, a głęboki smutek sprawił, że bogaty człowiek wychudł, zmizerniał - wyglądał jakby cały ciężar świata spoczywał na jego ramionach. Wówczas hrabia wezwał go do siebie. Kiedy zobaczył go w tym stanie zapytał, co się stało. Bogaty człowiek nie był w stanie powstrzymać swego smutku i wybuchnął płaczem mówiąc hrabiemu całą historię. Ten wysłuchał i nic nie powiedział. Ale w najbliższy piątek, tuż przed szabatem, kiedy Żydzi udali się dokonać rytualnego obmycia, przy starym bej midraszu pojawili się chłopi uzbrojeni w siekiery i żelazne łańcuchy dostarczone im przez hrabiego. Rozebrali budynek i przenieśli aron ha kodesz, zwój Tory i święte księgi do nowego budynku wybudowanego przez bogatego mężczyznę. Kiedy Żydzi wrócili z mykwy i zobaczyli, co się wydarzyło doszli do wniosku, że bogaty człowiek chce ich po prostu zmusić do przeniesienia się do nowego domu nauki. Więc odwrócili się do niego plecami i poszli do innych domów modlitwy w Dubnie, aby studiować Torę. Kiedy bogacz zobaczył, co uczynił hrabia jego rozpacz była jeszcze większa. Próbował przekonać ludzi że tego sromotnego uczynku dokonano bez jego wiedzy. Błagał rabina o okazanie mu litości i pomoc w oczyszczeniu imienia.
Tego wieczora, kiedy szabat dobiegł końca, rabin zwołał zebranie i nakazał uczonym ze starego bejt midraszu wziąć w nim udział. Bogacz zwrócił się do wspólnoty i powtórzył pod przysięgą, że nie miał nic wspólnego z popełnionym przewinieniem i że hrabia zrobił to z własnej inicjatywy. Poprosił studentów aby nie byli uparci i przybyli modlić się w jego nowym bejt midraszu. Ci, posłuszni namowom rabina w końcu zdecydowali się podążyć za jego radą i zaczęli modlić się w nowym miejscu - ku szczęściu bogacza i jego żony. Bogacz miał swoje stałe miejsce w domu modlitwy, blisko drzwi i pomiędzy biednymi. Przez resztę życia pokornie służył uczonym. Miejsce od tego czasu zaczęto nazywać Breslauer Kloiz.
Podczas misji pomocowej w 1915 roku An-ski zanotował historię, opowiedzianą mu przez pewnego Żyda z Dubna, który znalazł się w Radziwiłłowie podczas pogromu urządzonego przez kozaków. „Na ulicach szaleli kozacy, wyłamywali drzwi, wybijali okna i rabowali. Żydzi pozamykali się w domach. Pukał do różnych ludzi, ale nikt nie chciał mu otworzyć i musiał spać na ulicy. Nagle zobaczył biegnącego Żyda. Gdy ten zauważył przybysza z Dubna, podbiegł do niego i zawołał: „Chodź do mnie i poratuj mnie!” Oczywiście poszedł z nim i wtedy okazało się, że właśnie tego dnia przypadał termin modlitwy za zmarłego w rodzinie i brakowało jednej osoby do niezbędnego do modlitwy minjanu. Po odmówieniu wieczornej modlitwy gospodarz wyprowadził gościa na ulicę w celu pobłogosławienia nowego księżyca (kidusz lewana - zwyczajowa modlitwa dziękczynna za pojawienie się nowego księżyca, odmawiana tuż po początku nowego miesiąca).
-Jak to?! Przecież szaleje pogrom – zdziwił się przybysz.
-Ale zobacz jaki księżyc jest piękny! Pogrom będzie także jutro, a księżyca możemy już jutro nie zobaczyć.
Wyszli obydwaj na ulicę, wokół szaleli kozacy, a oni błogosławili księżyc” (An-ski S. „Tragedia…”).
Do dnia dzisiejszego w Dubnie zachował się budynek XVIII-wiecznej Wielkiej Synagogi przy ulicy Cyryla i Metodego i kilka budynków mieszkalnych. W Dubnie odwiedzić można cmentarz żydowski, na którym zachowało się kilkanaście nagrobków.
Krzemieniec
Ekspedycja An-skiego odwiedziła Krzemieniec podczas dwóch pierwszych sezonów ekspedycji (tzn. w 1912 i 1913 roku). Dość dobrze możemy zapoznać się z przebiegiem wizyty z lipca 1912 roku na podstawie Księgi Pamięci Krzemieńca.
Autor relacji wspomina, że An-ski przybył do Krzemieńca wraz z Zusmanem Kiselgofem (badaczem folkloru i muzykologiem) i Solomonem Judowinem (malarzem i fotografem). Był piątek, goście zatrzymali się w hotelu Moszego Melameda, który był w widoczny sposób zaskoczony gośćmi, którzy przebyli drogę z Petersbuga i mówili do niego w jidysz. „Jacyś dziwni Żydzi przybyli i rejestrując się podali, że są z Petersburga” – tak opowiadał w miasteczku o przybyszach. An-ski i towarzysze byli bardzo zainteresowani życiem krzemienieckich Żydów, z zaciekawieniem obserwowali miasteczko przez okno. W księdze pamięci czytamy:
„Zwykle w piątkowe noce ulice były pełne młodych ludzi. Tym razem jednak wszyscy stali pod hotelem patrząc w okno. Zazdrościli wewnętrznemu kółku, które wchodziło swobodnie do hotelu. W tym czasie fryzjer Sender Rosenthal i Jasze Rojtman, syn piekarza Szlojmego, zbliżyli się do wyróżnionej grupy. Obaj czekali w hotelu, bo właśnie dowiedzieli się, że An-ski ustalił z właścicielem hotelu, że zostanie zaprowadzony do małego chasydzkiego domu modlitwy na szabasową modlitwę poranną i że właściciel poszedł do ślepego Pejsy, szamesa i powiedział mu, że gość przybędzie. An-ski pytał o zwyczaje chasydzkie w domu studiów i detale chasydzkich zachowań. Był wyjątkowo zaintrygowany tym, że istnieje harmonia między chasydami, że wszyscy zbierali się tam i modlili się w ten sam sposób z wyjątkiem Radzinerów, którzy mieli swoją własną synagogę. Żegnając się ze swoimi towarzyszami ekspedycji An-ski powiedział: „dobrego szabatu” wskazując w ten sposób swoim współpracownikom, że powinni zachowywać się godnie, czyli nie powinni palić lub mówić po rosyjsku, i zachowywać się, krótko mówiąc, „po żydowsku”.
Podczas pobytu w Krzemieńcu zespołowi pod kierownictwem An-skiego udało się nagrać wyjątkowe chasydzkie niguny, piosenki ludowe, zapisać mnóstwo miejscowych opowieści i pozyskać dla muzeum w Petersburgu dwie miedziane latarnie z wielkiej synagogi.
Budynek synagogi istnieje do dziś – obecnie przeznaczony na dworzec autobusowy. Wciąż zachowany jest też cmentarz żydowski.
Korzec
Ostatnim przystankiem na naszym szlaku jest miejscowość Korzec, którą An-ski odwiedził podczas pierwszego sezonu ekspedycji. Mniej więcej na tym etapie podróży do zespołu ekspedycji miał także dołączyć poeta hebrajski i jidyszowy, tłumacz z rosyjskiego – Chaim Nachman Bialik. O tym, dlaczego nie dotarł on 15 września na umówione miejsce spotkania w Równem, domyślamy się z jego późniejszego listu, w którym pisał, że podobno w sztetlach na Wołyniu błota są tak głębokie, że można w nich utonąć. Najprawdopodobniej to właśnie warunki panujące w miasteczkach zniechęciły Bialika do przyłączenia się do ekspedycji, choć An-ski bardzo liczył na jego udział, który przydałby prestiżu ekspedycji.
Pobyt An-skiego w Korcu upamiętnia zachowana do dnia dzisiejszego seria zdjęć woźniców i kowali.
An-ski stosował różne strategie, aby przekonać mieszkańców do tego, by pozwolili mu się sfotografować i podzielić swoją wiedzą. Kiedy to się nie udawało uciekał się do fortelu – tak, jak miało to miejsce w przypadku oszukiwania zamawiaczek. Dużo trudniej było mu wytłumaczyć mieszkańcom cel zbierania przedmiotów rękodzielniczych i innych pamiątek. Dla mieszkańców sztetla idea sztuki ludowej i żydowskiego świeckiego muzeum nie była zrozumiała i przekonująca, zwłaszcza, że na początku XX wieku w muzealnictwie wciąż obowiązywał kolonialny paradygmat kolekcjonerstwa. Co gorsza, An-ski zbierał nie tylko elementy wyposażenia synagog, dokumenty i księgi, ale także obiekty, których religijny Żyd nigdy by nie dotknął, czyli na przykład czaszkę z okresu powstania Chmielnickiego, czy palec odcięty chłopcu przez rodzinę chcącą uratować go przed poborem do wojska. Szczątki ludzkie bywały eksponowane w muzeach tego okresu, lecz było to nie do przyjęcia dla religijnej społeczności żydowskiej. Spotkany przez An-skiego mężczyzna przechowywał swój palec, aby został on, według tradycji, pochowany razem z resztą jego ciała i tylko cudem etnografowi udało się przekonać go do jego sprzedania. Czaszkę ze śladami uszkodzeń bronią An-ski sam wykopał na cmentarzu i potajemnie wywiózł do Petersburga, wiedząc jednak, że zszokowałoby to mieszkańców. Częstokroć bowiem sama jego obecność na cmentarzu uważana była za niepożądaną – ponieważ miał nazwisko Rappoport, uważany był za kohena (potomka kapłanów ze Świątyni jerozolimskiej, którym nakaz zachowania czystości rytualnej uniemożliwiał przebywanie na cmentarzu).
Czasem badacze napotykali także problem przy zapisywaniu utworów religijnych na fonograf – mieszkańcy miasteczek wierzyli, że w rozbrzmiewającej melodii, w jednostkowym wykonaniu danej modlitwy, czy pieśni, kryje się moc, zwłaszcza jeśli śpiewane są ze szczerą intencją (kawone). Żydzi ze sztetli słyszeli o fonografach, nazywali je nawet „edisonami”, ale niewielu rozumiało ich funkcję. An-ski i jego towarzysze za każdym razem musieli demonstrować, jak działa to urządzenie. Zazwyczaj odbywało się to w domu nauki, po modlitwach. W celu zaprezentowania fonografu jedna osoba z ekipy badawczej śpiewała piosenkę celowo śmiejąc się w środku i później odtwarzała dźwięk z cylindra. Słuchający orientowali się, że cała sytuacja została uwieczniona. Po takiej demonstracji wszyscy byli zachwyceni możliwościami fonografu i niejeden chciał uwiecznić swój śpiew. To, że jednak nie traktowano nagrania utworów religijnych na równi z wykonaniem na żywo pokazuje reakcja Awroma Blocha, przebywającego na dworze cadyka Moiszele Korostiszewera z dynastii czarnobylskiej. Poproszony by coś zaśpiewał, opowiedział historię o reb Motele, który kazał mu niegdyś zaśpiewać do fonografu „przelewając swą duszę”, aby przetestować swoje przekonanie, że fonograf nie nagra czystej modlitwy, lecz jedynie taką, która zostaje na ziemi. Odwoływał się w tym do samego Beszta, który nauczał, że modlitwy skażone zostają uwięzione w ścianach domu modlitwy nie unosząc się ku niebu. I taki jest, powiedział Awrom Bloch, również sekret „edisona” – wyłapuje on tylko proste słowa i skażone pieśni.
Paradoksalnie jednak An-ski był raczej dobrze przyjmowany przez mieszkańców. Nie podejrzewali oni, że członkowie ekspedycji wykradają kwitlech z grobów cadyków a sam etnograf chętnie (o czym pisał w liście do Żytłowskiego w 1914 roku) „zamieniłby grób Beszta na dobrego żydowskiego Leonarda da Vinci” (za: Safran G., „Wandering soul…”).
W miejscowości Korzec do dzisiaj zachowały się macewy na cmentarzu żydowskim.
Szlak opracowała Agata Maksimowska
Bibliografia:
An-ski Sz., Dybuk. Między dwoma światami. Legenda dramatyczna w 4 aktach, tłum. M.Friedman, wyd. Teatr Rozmaitości, Warszawa 2003.
An-ski Sz., Tragedia Żydów galicyjskich w czasie I wojny światowej. Wrażenia i refleksje z podróży po kraju, Południowo-Wschodni Instytut Naukowy, Przemyśl 2010.
Deutsch N., The Maiden of Ludmir: A Jewish Holy Woman and Her World, 2003.
Deutsch N., An-sky and the Ethnography of Jewish Women w: Safran G., Zipperstein S. J. (eds.). The Worlds of S. An-sky: A Russian Jewish Intellectual at the Turn of the Century, 2006, pp. 266-280.
Deutsch N., A total Account. S. An-sky and the Jewish Ethnographic Program, “Pakn Treger. Magazine of the Jewish Book Center” nr 58, fall 2008, pp. 28-35.
Deutsch N., The Jewish Dark Continent: Life and Death in the Russian Pale of Settlement, 2011.
Encyklopedia YIVO
www.yivoencyclopedia.org, dostęp 15.06.2015.
Goldberg S. A., Paradigmatic Times: An-sky’s Two Worlds, w: Safran G., Zipperstein S. J. (eds.). The Worlds of S. An-sky: A Russian Jewish Intellectual at the Turn of the Century, 2006, pp. 44-52.
Kagan B., Luboml: The Memorial Book of a Vanished Shtetl, 1997.
Kantsedikas A. S., Sergeeva I., The Jewish Artistic Heritage Album by Semyon Ansky, 2001.
Petrovsky-Shtern Y. ‘We Are Too Late’: An-sky and the Paradigm of No Return, w: Safran G., Zipperstein S. J. (eds.). op.cit., pp. 83-102.
Photographing the Jewish Nation: Pictures from S. An-sky's Ethnographic Expeditions, Avrutin E. M., Dymshits V., Ivanov A., Lvov A., Murav H., Sokolova A. (eds.), 2009.
Roskies D. G., An-sky, Sholem Aleikhem, and the Master Narrative of Russian Jewry, w: Safran G., Zipperstein S. J. (eds.). op. cit., pp. 31-43.
Safran G., Wandering Soul. The Dybbuk's Creator, S. An-sky, 2010.
Sergeeva I., Etnograficheskie ekspedicii Semena An-skogo v dokumentakh, „Skhidnyi Svit” Nr 3, 2009
http://in-music.su/history/history_text48.php, dostęp 15.06.2015
The An-ski Expedition in Kremenets, Translated from the Yiddish By Wolf Krakowski and Paula Parsky Excerpted from Memorial Book of Krzemieniec (Ukraine) Edited by: Abraham Samuel Stein Published in Tel Aviv, 1954.
Tracing Ansky: Jewish Collections from the State Ethnographic Museum in St. Petersburg, Catalog of the Exhibition in Joods Historisch Museum, Amsterdam 1992.